Mazowsze serce Polski nr 10/18
Nie dajmy sobie urządzać świata
2018.10.10 10:20 , aktualizacja: 2018.11.07 15:06
Autor: Paweł Burlewicz, Wprowadzenie: Paweł Burlewicz
Adam Struzik zrezygnował z leczenia pacjentów, by zostać samorządowcem. Radnym województwa mazowieckiego jest od 1998 r., a od 2001 r. sprawuje funkcję marszałka. Nam powiedział, jakie będą najważniejsze sprawy dla Mazowsza w następnej kadencji władz samorządowych.
Jaka była ta kadencja w roli marszałka i dlaczego trudniejsza?
(śmiech) Ma Pan rację, była niełatwa. Zamykaliśmy poprzedni okres programowania w Unii Europejskiej, czyli musieliśmy rozliczyć środki unijne za lata 2007–2013. A z drugiej strony już rozpoczynaliśmy nową perspektywę unijną. Te dwie rzeczy się nakładały, co było bardzo trudne. Drugi powód ma charakter polityczny.
Bo zmieniła się władza centralna.
W połowie kadencji znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości politycznej. Nowy rząd zaczął nam odbierać kompetencje. Najpierw doradztwo rolnicze. Później zabrano wpływ na bazę sportową. Następnie wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Skończyło się na nowym prawie wodnym, które odebrało nam możliwość inwestycji w infrastrukturę w tym obszarze. W ogóle pogorszyły się relacje pomiędzy samorządem województwa a administracją rządową. Przypomnę tylko, że wiosną 2016 r. wmaszerowały do wszystkich urzędów marszałkowskich kontrole CBA. Oczywiście ostatecznie się okazało, że wszystko jest w porządku, ale niesmak pozostał.
Do dzisiaj w Pana gabinecie wisi siekierka, którą dostał Pan od zespołu Mazowsze na walkę z „janosikowym”. Ciągle jest potrzebna?
Po naszej wygranej przed Trybunałem Konstytucyjnym potencjalna ulga, którą uzyskaliśmy, spowodowała obniżenie naszych wpłat o 40 proc. Pieniądze dla innych województw rządy wyrównywały przez subwencję drogową. Takie rozwiązania prawne obowiązują do końca 2019 r. Musi być jednak znaleziony nowy system wyrównawczy. Jeśli ma być on sprawiedliwy i uczciwy, to prace powinny się rozpocząć natychmiast. Potrzeba czasu na dialog z samorządami województw. Należy to połączyć z wysokością przyznanych środków w nowej perspektywie unijnej. W tej chwili, jako region lepiej rozwinięty, mamy znacznie mniejsze szanse na otrzymanie środków od wspólnoty europejskiej.
Jeśli nie uda się doprowadzić do zróżnicowania finansowania obu podobszarów NUTS2 na Mazowszu, to sytuacja powiatów oddalonych od Warszawy stanie się trudna. Czy uda się wywalczyć dla nich miejsce w programie Polski Wschodniej?
Razem z innymi województwami zabiegamy, żeby utrzymany został Program Operacyjny Polska Wschodnia. Tutaj postawa rządu nie jest do końca jasna. Zaczęto też mówić o nowym sposobie wyrównywania szans. Przeniesienia tego wsparcia na poziom tzw. NUTS3, czyli tych jednostek, które są grupami powiatów. W takim mechanizmie obejmowałoby to wszystkie regiony w naszym kraju, które mają poziom dochodowy na mieszkańca poniżej pewnego pułapu, np. poniżej 75 czy 70 proc. średniej UE. Niezależnie od formy dotacji będziemy zabiegali, by otrzymywał ją cały obszar pozametropolitarny Mazowsza. Równie ważne jest zróżnicowanie rodzajów wsparcia. Musimy mieć dwa fundusze – jeden dla obszaru metropolitarnego, drugi dla reszty regionu. Jedna część musi być przeznaczona na badania i rozwój, na innowacje, gospodarkę niskoemisyjną i inteligentny transport. Obszary słabiej rozwinięte, pozostałe 32 powiaty, będą potrzebowały wsparcia przede wszystkim na projekty infrastrukturalne, choć oczywiście też odnawialne źródła energii czy gospodarkę wodną.
Mówimy o pieniądzach, które w dużym stopniu pochodzą z Unii Europejskiej. Tymczasem Prezydent RP Andrzej Duda powiedział publicznie, że to „wyimaginowana wspólnota”, której niewiele zawdzięczamy.
Dla mnie to zdumiewające słowa. 60 proc. inwestycji publicznych w Polsce jest finansowanych z pomocą środków unijnych. Czy 100 mld euro netto, które od 2004 r. do końca czerwca 2018 r. otrzymała Polska, czyli około 420 mld zł, nie jest warte wdzięczności? To był olbrzymi zastrzyk gotówki dla polskiego rolnictwa, a w ramach polityki spójności odczuliśmy go w zasadzie w każdej dziedzinie życia – od przedsiębiorczości, przez cele badawczo-rozwojowe, aż po infrastrukturę. Metro, tramwaje, pociągi – bez tych gigantycznych kwot pieniędzy z UE nie byłoby ich na naszych torach. Bez pieniędzy z Brukseli trudno sobie wyobrazić proces modernizacji, który zachodził w Polsce w ciągu ostatnich 14 lat.
Unia Europejska to nie tylko pieniądze.
To również system wartości. Jednym z jego fundamentów jest pomocniczość. Polega ona na tym, że jeśli jakaś wspólnota nie radzi sobie na tym najniższym poziomie – rodzina, gmina, powiat, województwo czy nawet całe państwo – to unia jest po to, żeby pomocniczość realizować na rzecz naszego kraju. Porównajmy się z Ukrainą czy Białorusią, jak wygląda ich rozwój, a jak nasz. Czy w takim razie Unia Europejska to wyimaginowana wspólnota?! Poza tym przynależność do Unii oznacza pilnowanie standardów demokratycznego państwa prawa. Podpisaliśmy traktat nakładający wymogi przestrzegania prawa i ochrony praw każdego człowieka. Dodatkowo członkostwo w UE daje nam większe poczucie bezpieczeństwa. Nie jesteśmy samotną wyspą, tylko krajem w rodzinie wolnych i dobrze rozwijających się narodów. Wydaje mi się, że pan prezydent Andrzej Duda traci grunt pod nogami. Naruszając Konstytucję, podważył swój autorytet i w kolejnych obszarach daje się poznać Europie jako ktoś nierozumiejący w ogóle tego, na czym się opiera jej wspólnota.
Do Lublina zajechali ostatnio minister Jerzy Kwieciński i rzeczniczka prasowa Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek. Przekonywali, że województwa zarządzane przez PO i PSL mogą stracić aż 1,3 mld euro środków unijnych z powodu opieszałości w ich wydawaniu. Zareagował Pan oburzeniem.
To okropna kampania antysamorządowa. Zdecydowanie chcę podkreślić, że na Mazowszu wszystko się odbywa w ustalonych terminach. Tempo wydawania pieniędzy jest bardzo sprawne. Byłoby jeszcze szybsze, gdyby nie problemy z projektami kolejowymi jednej z państwowych spółek. Zwlekają z podpisaniem umów na setki milionów złotych. Dlatego staję w obronie samorządów regionalnych, bo najwyraźniej toczy się gra polityczna, żeby zdyskredytować samorządowców w oczach wyborców i tak wpłynąć na wynik zbliżającego się głosowania. Na Mazowszu żadne euro nie zostanie zmarnowane. Nie wierzcie Państwo w tę kłamliwą rządową propagandę.
Fundamentalną zasadą funkcjonowania Unii Europejskiej jest szeroko pojęta samorządność. Czy Polacy rozumieją tę szansę i czy pójdą na wybory lokalne?
Na szczęście następuje przewartościowanie, bo ludzie dostrzegają, że jakość ich codziennego życia zależy często nie od wielkich haseł politycznych, a nawet programów o charakterze ogólnokrajowym, tylko od tego, czy na miejscu jest dobry gospodarz. W sołectwie, na osiedlu, w gminie czy powiecie – tam pracują ważni dla nas ludzie. Po to jest samorząd. Wspólnoty lokalne wybierają spośród siebie liderów, którzy w ich imieniu wypełniają władzę. Nie ma lepszej formy zarządzania nowoczesnym państwem niż głęboka decentralizacja. Każdy pomysł, żeby ograniczać samorządność, jest zły. Stołeczni urzędnicy nie wiedzą wszystkiego najlepiej. Przykładem jest choćby nieszczęsne zabranie nam wpływu na rozwój bazy sportowej. Dzisiaj mała wiejska gmina nie doprosi się pieniędzy na wsparcie. Bo w ministerstwie dają tylko na duże projekty. I jeszcze dają swoim, bo stosują kryteria polityczne.
Z bliska lepiej widać?
Samorząd to najlepsze możliwe rozwiązanie, bo mieszkańcy mają rzeczywisty wpływ na to, kogo wybierają i mogą zawsze zmienić ludzi w drodze referendum. Dzisiaj już nie ma państw demokratycznych opartych na jednej partii politycznej, która od góry do dołu decyduje o wszystkim. Kiedy w gminie ścierają się różne interesy, ludzie wyrażają swoje opinie poprzez głosowanie, co służy aktywności społecznej. Tak jak referenda lokalne dotyczące inwestycji czy budżety partycypacyjne. Zachęcam, jak powiedziano to już w 1990 r. – jesteśmy we własnym domu, bierzmy sprawy w swoje ręce, nie rezygnujmy z możliwości pozytywnego wpływu na rzeczywistość, jaką dają wybory.
Jakie trzy sprawy do załatwienia będą najważniejsze w następnej kadencji samorządu na Mazowszu?
Pierwsza to walka o wysokość wsparcia unijnego. Tu trzeba pracować też na poziomie Brukseli. Zabiegam o to, bo jestem w Komitecie Regionów UE. Jeśli negocjacje się przedłużą, to może to być jeszcze tematem w 2020 r. Drugi problem, to zorganizowanie tego wsparcia w sposób bardzo celowany. Musi mieć inny charakter dla obszaru metropolii, gdzie jednym z największych wyzwań będzie transport publiczny. Na obszarze pozametropolitarnym ważnym problemem jest wykluczenie komunikacyjne. W naszej szybko rozwijającej się cywilizacji może dojść do sytuacji, że ludzie nie będą mieli autobusu, żeby dojechać do lekarza, teatru czy rodziny. Transport trzeba jednak rozwijać w nowoczesny sposób, łącząc z kolejowym i używając najnowszych technologii – różnicując wielkość autobusów, używając nie tylko elektrycznych czy hybrydowych, ale nawet wodorowych. Polacy mają coraz większe osiągnięcia w produkcji tego typu nowoczesnych pojazdów. Z tym się wiąże czystość naszego powietrza. Jesteśmy jednym ze społeczeństw Europy najbardziej cierpiących z powodu smogu i pyłów zawieszonych. Trzeci obszar to dokończenie prac przy realizacji dostępu do szerokopasmowego internetu. Mamy szeroko rozbudowaną sieć szkieletową, ale ciągle brakuje nam tzw. ostatniej mili, możliwości dociągnięcia sygnału do gospodarstw domowych. Wciąż 1,5 mln ludzi w naszym regionie jest pozbawionych bezpośredniego dostępu do szybkiego łącza. A daje on możliwość rozwoju nowych zawodów, pracy na odległość, niestandardowej edukacji.
Dużo podróżuje Pan po Mazowszu. Czy coś jeszcze Pana potrafi zaskoczyć?
Aktywność sołectw. To dla mnie symbol ostatnich lat. Właśnie dlatego potrzebne nam jest zwiększanie kompetencji samorządu aż do najniższych poziomów. Trzeba dać tym ludziom możliwości działania, żeby pozytywnie zmieniali rzeczywistość wokół siebie. Nie dajmy sobie urządzać świata. Sami to róbmy.
W tym gronie – osób aktywnych w sołectwach, wójtów – jest coraz więcej młodych ludzi.
Coraz więcej spotykam młodzieży, kobiet, ludzi z wyższym wykształceniem. Mimo że mamy kłopoty z władzą centralną, ja jestem optymistą. Ludzie rano wstają z głową pełną nowych pomysłów. Robią sensowne rzeczy, wymyślają ciekawe produkty żywnościowe. Ostatnio zadziwił mnie choćby dżem z papryki. Polacy umieją korzystać ze swojej szansy. Bez urazy, ale wydaje mi się, że nawet najbardziej nieudolna władza nie jest w stanie tego zniszczyć.
Bywa Pan regularnie w Brukseli, ale nie skusiła Pana żadna posada, by tam zostać.
Praca w Komitecie Regionów UE daje wystarczająco satysfakcji. Mam porównanie pracy na różnych poziomach władzy, bo przecież przez 10 lat byłem senatorem. W 2010 r. nawet zostałem wybrany na posła do Sejmu, ale nie objąłem ostatecznie mandatu. Patrząc na politykę uprawianą dzisiaj na poziomie centralnym, nie żałuję tego. W mojej ocenie dużo więcej efektywnych i pożytecznych rzeczy można zrobić w samorządzie regionalnym. Daje to olbrzymie poczucie satysfakcji. Dzisiaj już nie chciałbym zawracać z tej drogi. Zobaczymy, co wyborcy powiedzą w najbliższym czasie, ale zamierzam jeszcze popracować dla Mazowsza. Musimy doprowadzić do zróżnicowania pomocy z Unii Europejskiej dla metropolii i pozostałych regionów Mazowsza.
Liczba wyświetleń: 260
powrót